Ostatnio wiele możemy usłyszeć o Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Na początku lutego Sejm zgodził się na jej ratyfikację. W głosowaniu 254 posłów opowiedziało się za jej przyjęciem, 175 było przeciw i 8 wstrzymało się. Gdy zgodę wyrazi Senat, ustawa trafi do Prezydenta.
Konwencja odnosi się do wszelkich form przemocy wobec kobiet. Mówi, że kobiety i dziewczęta są dużo bardziej narażone na przemoc właśnie ze względu na płeć, choć uznaje prawa wszystkich pokrzywdzonych. Kraje ratyfikujące konwencję są zobowiązane do szerokiego propagowania działań mających na celu zapobieganie każdej formy przemocy. Do szybkiego wdrożenia konwencji zaapelował do państw członkowskich Unii Europejskiej Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny.
Sam dokument jeszcze zanim trafił pod obrady Sejmu, wywołał skrajne emocje. Jego ratyfikacji domagały się organizacje kobiece i fundacje broniące praw człowieka, które mówiły o jego dużym znaczeniu w pomocy przeciwdziałaniu wszelkim formom przemocy wobec kobiet. Partie prawicowe i Kościół były przeciwko, wskazując na przemycanie niebezpiecznych ideologii w treści dokumentu.
Instytut Ordo Iuris prowadzi kampanię protestacyjną, która ma na celu wymuszenie na Prezydencie skierowania konwencji do Trybunału Konstytucyjnego. Pod apelem kończącym się słowami: „Z całą pewnością najszczytniejsze nawet cele nie mogą usprawiedliwiać naruszeń Konstytucji i chronionych przez nią praw podstawowych” podpisało się 31 tys. osób (stan na dzień 16.02).
Prezydent Bronisław Komorowski na początku bieżącego tygodnia zapowiedział jednak, że przed ratyfikacją konwencji, zbada jej zgodność z konstytucją oraz wpływ tego dokumentu na polskie prawo.